„Rzekł do nich: „Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie””. (Łk 22,46)
Już jakiś czas trwa dla nas Wielki Post. Co to oznacza w moim życiu? Dietę, „bo i tak trzeba zrzucić”? Być może znowu to samo, takie tradycyjne wyrzeczenie? Może już poczyniliśmy postną zmianę profilowego na serwisach społecznościowych i uważamy, że między innymi na tym polega istota umartwienia? Może wszystkim roztrąbiliśmy o wzniosłych postanowieniach, by dać upust swej pysze gdy będą nas prowokować? Poczyńmy rachunek sumienia – to dobry czas, mamy kolejną szansę by przyjrzeć się naszej niedoskonałości.
Nie ulega wątpliwości, że do ideału brakuje nam wiele; niejednokrotnie jednak chełpimy się małymi osiągnięciami – by za chwilę ta pycha wciągnęła nas na kolejne, regionalne dno.
Nasz duch śpi. Mówię to nie jako mentor – bo nie jestem duchownym, choćby diakonem – ale jako obserwator i zarazem współuczestnik boju, doświadczony wzlotami i upadkami.
W odróżnieniu od ciała, dla którego sen jest warunkiem dobrostanu, duszy potrzebne są nieustanne pozytywne, kształtujące bodźce. Sen sumienia jest niepokojący, ponieważ śniący duch dopuszcza swoistego złodzieja do swych najgłębszych pokładów. Znużenie ducha paradoksalnie bierze się z „odpoczynku” w modlitwie. Jakaż to pokusa, by dać sobie moment – i „odpocząć” od Pana Boga?
Kilka rzeczy winniśmy sobie uświadomić, jeśli nie zastanawialiśmy się nad nimi już przy okazji posypania głów popiołem. Moim zdaniem, należy rozpocząć od twierdzenia: Skoro Bóg jest Bogiem, wówczas On jest źródłem odpoczynku i poza Nim nie istnieje żadne inne. Gdy to pojmiemy, będziemy zdolni do przeciwstawiania się „duchowemu snowi”.
Czy jednak duchowe „spa” wystarczy? Post dotyczy całego człowieka, dlatego pomijanie jednej ze sfer życia powoduje ogólne spustoszenie. Jezus mówi: „wstańcie”. Wznosząc wołanie, wzywa do wysiłku, do konkretnej postawy. „Wstańcie” oznacza również „wyprostujcie się”! Współdziałanie ciała i ducha jest konieczne! Prostuj swe ciało, by wyprostować duszę – wyprostuj ścieżki uczynków, by doskonalić ciało. Nie sposób nie wspomnieć tu wołania „głosu na pustyni” – Jan przez umartwianie ciała był zdolny unieść się ponad pokusy posiadania i życia w świecie. On – poprzez ascezę – nauczył się żyć dla Pomazańca, w sposób wzorowy rozpoznając i wykonując osobistą misję.
Uważam, że popełniamy kilka podstawowych postnych błędów (tak, to dotyczy również mnie). Tutaj wspomnę o najbardziej rzucającym się w oczy. Mianowicie, w ramach umartwiania się rezygnujemy częstokroć co najwyżej z przyjemnych postaw i rzeczy… moralnie neutralnych. Nie twierdzę, że rezygnacja z czegokolwiek w celu doskonalenia jest zła, ale popatrzmy – nasze uczynki są papierkiem lakmusowym. Przykład? Rezygnując (niech „tradycji” stanie się zadość) ze słodyczy i trąbiąc o tym naokoło – oczekujemy poklasku, zatem pielęgnujemy nie cnotę, ale grzech główny…
Zrezygnowałeś ze słodyczy? Dobrze, ale to nie koniec!
Jest to trudne doświadczenie – ale jeszcze trudniej jest nie dać się pokusie opowiedzenia o tym naokoło. Do każdego naszego doskonalącego wyrzeczenia szatan na 100% dodaje co najmniej jeden podstęp, by przekuć to na zgubę. W milczeniu mówi Bóg. Milcz więc, poszcząc.
Walcz z przywarami – rezygnuj właśnie z nich! Jedz te słodycze, gap się w telewizor, graj w gry, postuj na fejsie – ale odrzuć grzech! Nie módl się bezmyślnie – czyń refleksję! Podnoś sobie poprzeczkę – nie sztuką jest co roku wytrzymać 40 dni w tym samym postanowieniu. Prawdziwą oznaką otwarcia na łaskę jest trwanie w dobrych uczynkach niezależnie od koloru kartki w kalendarzu liturgicznym oraz nieustanne „śrubowanie” postawy trwania przy Bogu, dążenie do Agape!
Pamiętaj – nie zrobisz niczego samodzielnie, potrzebujesz Ducha Świętego! Wzywaj Go nieustannie! Czemu śpisz? Dlaczego się nie modlisz? Wstań, żyj.
Umyj twarz, namaść czoło – schowaj wyrzeczenia w swej osobistej izdebce. Uśmiechaj się do ludzi, módl się zawsze, nie zważając na okoliczności. Nie chełp się umartwieniem, bo żadnego pożytku Post Ci nie przyniesie.
Walcz z wadami głównymi, ćwicz cnoty. Pamiętaj, bezczynność zawsze uwstecznia.
Szczęść Boże.