Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem”. Lecz On mu odparł: „Napisane jest: „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”. Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: „Aniołom swoim rozkaże o Tobie, a na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień”. Odrzekł mu Jezus: „Ale jest napisane także: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”. Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”. Na to odrzekł mu Jezus: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”. Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu. (Mt 4,1-11)
„Jestem głodny” – mówimy lub myślimy po kilka, kilkanaście razy dziennie. Każde „ssanie” w żołądku nazywamy górnolotnie głodem. Czym jest on rzeczywiście, skoro Jezus poczuł jego istotę dopiero po czterdziestu dniach rygorystycznego postu?
Czym jest też pokusa, jeśli prawdziwe kuszenie przyszło dopiero po prawdziwym głodzie? Jakże słabi jesteśmy? Sytymi będąc, błądzimy na sam swąd pokusy!
Stańmy w prawdzie – nigdy (przy obecnych uwarunkowaniach) nie przekonamy się o prawdziwym głodzie. Z drugiej strony, mało kto jest w stanie wyrzec się tak podstawowej potrzeby, jak jedzenie…
Może jednak warto pójść o krok dalej? Może nie tylko odmówmy sobie „tradycyjnych” słodyczy? W głodzie widzimy jasno mechanizm naszej słabości. Poczujmy głód fizyczny, módlmy się o łaskę wejrzenia w głąb własnej duszy. Niech słabość nas doskonali.