Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: „Oko za oko i ząb za ząb”. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. (Mt 5, 38-48)
Dziś słyszymy piękną – i niezwykle wymagającą – naukę o miłosiernej miłości. O miłości, która nie ma względu na osoby; miłości która miłuje wszystkich mądrze.
By miłować tak, jak Chrystus tego pragnie, powinniśmy wpierw stać się – na Jego wzór – doskonałymi. Inaczej, winniśmy dążyć do boskiej doskonałości – wszak cielesność nasza jest poważną przeszkodą w staniu się istotą duchową, o której wspomina św. Paweł (por. Rz 8).
Naśladowanie Boga nie kończy się na bezmyślnej pseudomiłości, nie będącej w stanie nazwać grzech – grzechem. Miłość nie akceptuje bezeceństw, nie będzie tolerować występków przeciw świętościom, w tym przeciw życiu. Przejawem dążenia do doskonałości Boga jest raczej zbliżanie się do każdej z Jego cnót jednocześnie. Nie można miłować w pełni, negując sprawiedliwość, okazując wzgardę dla mądrości.
Idąc tym tropem okazuje się, że nadstawić drugi policzek to nie to samo, co wyzuć się ze sprawiedliwości; dalej, to nie jest pomijanie mądrości, która każe się słusznie bronić.
Wezwanie Chrystusa zmusza do myślenia, gdyż staje na przekór naturalnym naszym odruchom. Skłania do zdobycia mądrości, do prawdziwego zanurzenia się w Bogu.