W przededniu świętego Triduum, gdy podsumowujemy już (nie)wypełnione postanowienia, zapewne robimy rozrachunek z sumieniem… A może jednak nie ma czasu wyhamować, bo znów przychodzimy zziajani z pracy?
Obiektywnie dziwnym trafem, zbliżający się okres paschalny jest mniej nośny medialnie niż Boże Narodzenie – i szef nie ma nic w prezencie poza nadgodzinami. Ten dzień nie będzie różnić się znacząco od innych śród; zasiądziemy tak, jak codziennie: przed ekranem małym lub większym, przy książce, gazecie, w półmroku salonu…
Jutro – kolejny czwartek. Zwykły – do szesnastej. Potem? Potem – zaduma nad precedensem, jakim było ogołocenie się Mesjasza, gdy przyjął postać sługi.
Sługa sług, Pan nad panami. Uniżony Arcykapłan, wywyższony hańbą. Nasza Arka Przymierza.
Kim jesteśmy, że o nas Pan pamiętał? Kim, abyśmy byli zarządcami Jego życia i śmierci? Kim – aby za nas oddał siebie, do ostatniej kropli Krwi? O, błogosławione nieposłuszeństwo, skoro dało nam do spożywania Ciało i Krew Zbawiciela…
Niech paschalny czas udzieli się Wam, Drodzy.
P.S. Witajcie znowu 🙂