Ostatnie wydarzenia: najpierw pandemia COVID-19, potem bezduszny atak na Ukrainę, krwawa napaść putinowskiej Rosji, która wydaje się być z założenia nastawiona na mord cywilów i zrównanie z ziemią wszystkich „celów”, ukazały nam dwa ułomne oblicza ludzkiej natury:
- słabe, śmiertelne ciało, które podatne jest na wszelakie infekcyjne niebezpieczeństwa;
- nieśmiertelną, choć złamaną, ulegającą wpływom szatańskich podszeptów, patologicznie zmienioną grzechem duszę, chciwie i bez skrupułów dążącą do urzeczywistnienia urojonych celów…
Te dwa smutne momenty dziejów – w kontekście Ewangelii św. Mateusza – podkreślają dobitnie, że już teraz jesteśmy świadkami czegoś wielkiego… Realizującego się, apokaliptycznego proroctwa końca dziejów, które wypowiedział sam Pan nasz, Jezus Chrystus:
Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi. Lecz to wszystko jest dopiero początkiem boleści.
Mt 24,7-8
Gdy różne organizacje międzynarodowe wyrażają „głębokie zaniepokojenie”, „gotowość do pomocy” i nakładają zbrodniarzy „sankcjami”, rodzi się garść pytań. Co my, maluczcy, możemy uczynić? Jak skutecznie i mądrze pomagać, nie trąbiąc naokoło? Jak oddzielać uchodźców od wilków w owczych skórach? Takich i innych zapytań nasłuchaliśmy się w domach, przy niedzielnym (i nie tylko) obiedzie – już tak wiele razy…
Nikt jednak nie zagadnął mnie, jak bardzo potrzebujemy teraz wrócić do korzeni… Nikt nie wskazał na konieczność przemiany serc, wyrzeczenia się grzesznego, ułomnego „ja”, przyobleczenia się w Nowego Człowieka, Syna lub Córkę Ofiary krzyżowej Chrystusa! Jak powrócić do korzeni? To pytanie pojawia się we mnie ostatnio prawie każdego dnia… Mamy przecież prawo odrzucić wszystko, co oferuje Jezus, jesteśmy w pełni wolnymi stworzeniami. Widzimy jednak na własne oczy, czym kończy się odrzucenie istoty bycia uczniem Chrystusa, choćbyśmy na sztandary wpisywali: Krzyż, Niepokalaną i wszystkich Świętych… Skutek jest rodem z Księgi Rodzaju: zamiast Ofiary miłej Bogu, mamy ponowione, po wielokroć bardziej szatańskie, przestępstwo Kaina.
Potrzeba nam Ofiary przebłagalnej za przestępstwa, wołające o pomstę do nieba… Potrzeba nam Kalwaryjskiej Ofiary Chrystusa – do ostatniej kropli Krwi. Trzeba nam postu i modlitwy. Konieczne jest życie w pełni sakramentalne – na pełnej petardzie (jak mawiał śp. ks. Jan Kaczkowski).
Konfesjonały czekają. Pan Jezus oczekuje być przez nas spożytym!
A w domu? Pomocą może być (dla mnie – jest nieocenioną) wsłuchiwanie się w wielki skarb Tradycji katolickiej – Chorał gregoriański. Jeśli korzystacie z różnych serwisów streamujących – zachęcam do wpisania w wyszukiwarkę frazy: chorał gregoriański, gregorian chants, itp.
Powrót do korzeni nie oznacza wyznaczenia sobie okresowości w praktykowaniu Wiary: co tydzień – do świątyni, co dwa dni – chwytania za różaniec. Wręcz przeciwnie – korzeń bowiem pobiera odżywcze składniki nieustannie. Starajmy się przeto, by życie osadzone było w, przenikającej wszystkich i wszystko, Bożej prezencji.
Włączenie muzyki chorałowej w tle może być pięknym początkiem. Być może nie wycofamy wojsk z wojen, nie uzdrowimy chorych – ale tchnięcie wiosny w duszę własną będzie zmianą całego „Twojego” lub „mojego” świata.