Echa pewnego deszczowego poniedziałku…

Uwaga, ten tekst przeznaczony jest tylko dla osób, które uważają, że są katolikami. Jeśli wzbudzi on gniew, sprzeciw lub spowoduje inne skutki uboczne – skontaktuj się ze spowiednikiem lub egzorcystą, gdyż Zły nie śpi i syczy przez Twoje usta.

Zacząłem staż. Traf chciał, że moją lekarską przygodę otworzył trzytygodniowy pobyt w Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Pierwszy dzień – i od razu widziałem cienką granicę pomiędzy życiem a śmiercią.

Pacjent, powiedzmy że nazywa się: „X”, 3 punkty w anestezjologicznej skali Glasgow. Co to oznacza? Kompletny brak reakcji, choćby na działania powodujące skrajny ból u zdrowej osoby. Ludzie, szczególnie ci specjalizujący się w odczłowieczaniu człowieka, powiedzieliby: roślinka. Ale – jeszcze parę godzin wcześniej – X. jadł posiłek, rozmawiał ze znajomymi. Żył pełnią życia.

Obok niego – cały sztab ludzi, którzy wszelkimi możliwymi sposobami starają się odwrócić beznadziejny stan. Mija kolejna minuta, nic się nie zmienia – wręcz pogarsza. Ciśnienie krwi spada. Nie resuscytować? Pytania się mnożą, odpowiedzi nie ma. X. cały czas walczy. Już nic więcej nie można zrobić, trzeba odstąpić i obserwować…

Lekarze nie pytają, skąd X. jest. Nie osądzają, nie odstępują jednak na krok. Dają wszelkie narzędzia by życie, które zapłonęło w momencie zapłodnienia, nie obumarło. Nie gaszą knotka o nikłym płomyku, walczą o przetrwanie… ale jednocześnie pozwalają na to, co nieuniknione. Mimo, że łatwo nam przychodzi odczłowieczyć człowieka, nikt nie myśli o „pomocy w przejściu na tamten świat”. Nawet jeśli wiemy, że np. bije żonę/męża, krzywdzi dzieci, degraduje się poprzez uzależnienia. Nic nie odbiera mu prawa do życia. Pacjent X. umiera w końcu. Krótkie stwierdzenie na odprawie: „pożegnał się z nami”. Również po śmierci traktowany jest podmiotowo…

Autor: peasap / www.flickr.com

Autor: peasap / www.flickr.com

Tymczasem – na drugim biegunie – są ludzie, którzy lubują się w przedstawianiu człowieka jako zwykły zlepek komórek, bezkształtną masę, która nie myśli. Tak postrzegają człowieka w fazie prenatalnej. Jak jest różnica pomiędzy pacjentem X. a człowiekiem nienarodzonym, gdy:

  1. obaj nie dają dowodów świadomości,
  2. niewiele się w tym zakresie zmieni przez dłuższy czas,
  3. są to jednostki w zasadzie „bezużyteczne” społecznie?

Różnica jest taka, że widzimy cierpiącego człowieka, bezbronnego, czasem pokrytego ranami, ropiejącymi lub nie – i odruchowo współczujemy. Płodu nie widzimy, więc łatwiej jest go odczłowieczyć, pozbawić godności; zaprzeczyć unikalnej, niepowtarzalnej osobowości – której w sumie nie poznamy.

Nie chcę nawiązywać do głupoty, masowej histerii, podsycanej z ulubowaniem przez brukowe media – czarnego protestu. Do tego się jednak wszystko sprowadza. Wiele osób, w tym (niestety) moja koleżanka z licealnych lat, porównywała projekt ustawy chroniącej nienarodzonych do uwsteczniających prądów, mających rzekomo odesłać nas do średniowiecza. Średniowiecza, w którym kobiety umierają na ciążę, natomiast seks uprawia się pod kołderką, po ciemku i z zamkniętymi oczami – koniecznie pod bacznym okiem biskupa. Gratuluję ignorancji, życząc jednocześnie umiejętności czytania ze zrozumieniem. Albo w ogóle – chęci do czytania, bo miałem wrażenie że projekt tak opluwany – nawet nie jest znany.

A gdzie sumienie? Odpowiedzialność za swoje czyny? W życiu nie jest tak jak w popularnym programie (dla domorosłych grafików) „Paint”, że mamy magiczną gumkę, która potrafi zetrzeć błędne zapisy ołówka naszego postępowania. Mówiąc „A”, musimy nieraz powiedzieć „B”. Okazuje się, że próbujemy różnymi, niemoralnymi metodami przywracać stan sprzed wypowiedzenia „A”. Stajemy się zimnymi, pozbawionymi sumienia, mordercami. „Bójcie się Boga!” – chciałoby się krzyknąć. Czego oczekujemy? Wiary wśród zalewu bezbożności? Szacunku w świecie nietolerancyjnej tolerancji? Środowiska skoncentrowane wokół lewicy pragną by aborcja – tfu, MORDERSTWO NIENARODZONYCH – stała się prawem. PRAWEM! Zresztą, już stosują zabiegi retoryczne, by człowiek rzeczywiście uwierzył, że ma PRAWO i może zrobić wszystko, byleby wieść komfortowe życie. A wyrzuty sumienia? „Tak trzeba było zrobić”, „Nie chciałam/em się w to pakować”, „MAM PRAWO”.

Pytanie. Co było pierwsze: moralność czy prawo pisane? Odpowiedź jest prosta, prawo powstało na bazie moralności istniejącej uprzednio. Tak było na początku, gdy każdy chciał sprawiedliwości. Z czasem człowiek uświadomił sobie, że umiejętne prawodawstwo daje przywileje wąskiej grupie ludzi. Manipulacja doktryną dla własnej korzyści jest „stara jak świat”. Przykład? Henryk VIII Tudor. Niekumaci niech doczytają. Błędnym jest tor rozumowania, który odbija prawo na moralność. Choć – z drugiej strony patrząc – jak można być moralnym, skąd czerpać wzorce, gdy ich po prostu nie da się dostrzec?

Ale my jesteśmy. My, chrześcijanie. Opluwani, ośmieszani, wydrwieni, zabijani. Mamy Przesłanie, Ewangelię, która nie jest łatwa, lekka, komfortowa. Niesiemy ze sobą trudne zasady – czasami ograniczające nasze popędy. „Nie cudzołóż”, „Nie pożądaj żony bliźniego swego”, „Ani żadnej rzeczy która jego jest”… Naszym celem jest upodobnienie się do Doskonałego i Miłosiernego, i Sprawiedliwego Króla Wieczności – Boga Trójjedynego. Tylko my – wierzący w Chrystusa – mamy gwarancję życia wiecznego, o ile będziemy wiernie dochowywać Ewangelii, przeznaczonej całej ludzkości.

***

Bóg rzeczywiście jest Miłosierny. Nie zapominajmy jednak o tym, że jest również sprawiedliwy. Dziś ostatni dzień Roku Miłosierdzia,  dlatego daję Wam tę perykopę do przemyśleń. Przyjmijcię ją, proszę, jako swoją.

«Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.
Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.”
Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”

Mt 25, 31-46

Tekst ten powstał w bliskim sąsiedztwie „czarnego protestu”. Z powodu finalnego etapu przygotowań do sakramentu małżeństwa, publikacja została odłożona. Dziś przyszedł czas na udostępnienie.

Otagowano , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *