17 września 1939 roku, łamiąc obowiązujący pakt polsko-sowiecki o nieagresji, Armia Czerwona wkroczyła na teren Rzeczpospolitej Polskiej. Tym samym zaczął się realizować ustalony potajemnie pakt Ribbentrop-Mołotow, zakładający sojusz dwóch totalitaryzmów w podjętym celu ostatecznego rozbioru osamotnionej w walce Polski.
Sowiecka napaść na Polskę była realizacją układu podpisanego w Moskwie 23 sierpnia 1939 r. przez szefa MSW III Rzeszy Joachima von Ribbentropa oraz ludowego komisarza spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesława Mołotowa, pełniącego jednocześnie funkcję przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych (premiera).
Integralną częścią zawartego wówczas sowiecko-niemieckiego paktu o nieagresji, był tajny protokół dodatkowy. Jego drugi punkt, dotyczący bezpośrednio Polski, brzmiał następująco:
W wypadku terytorialnych i politycznych przekształceń na terenach należących do Państwa Polskiego granica stref interesów Niemiec i ZSRR przebiegać będzie w przybliżeniu po linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Kwestia, czy w obopólnym interesie będzie pożądane utrzymanie niezależnego Państwa Polskiego i jakie będą granice tego państwa, będzie mogła być ostatecznie wyjaśniona tylko w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię na drodze przyjaznego porozumienia.
Informacja na temat wspomnianego tajnego protokołu nie dotarła do Polski, mimo iż przywódcy alianccy dysponowali wiedzą na jego temat. 1 września 1939 r. strona sowiecka utrzymywała przez następne dni pozory neutralności. Niemcy od trzeciego dnia wojny ponaglali Moskwę, ażeby zajęła obszary uznane w pakcie Ribbentrop-Mołotow za jej strefę interesów. Stalin zwlekał z podjęciem decyzji, czekając na to, jak zachowają się wobec niemieckiej agresji na Polskę Wielka Brytania i Francja, a także przyglądając się temu, jak silny opór Niemcom stawia polskie wojsko. Ukryte przygotowania jednak trwały, a żołnierze byli w gotowości bojowej w okręgach wojskowych, które miały wziąć udział w bezpośrednim ataku na Polskę. Front białoruski i ukraiński w sumie liczył około 620 000 żołnierzy, ponad 3300 samolotów oraz 4700 czołgów podczas gdy granicy od strony Polski strzegł mocno zniszczony i przerzedzony Korpus Ochrony Pogranicza.
Rząd sowiecki swoją decyzję o wkroczeniu na terytorium Polski tłumaczył obroną życia i mienia pobratymczej ludności ukraińskiej i białoruskiej (na myśl nasuwa się odrazu obecna sytuacja polityczna na linii Rosja-Ukraina, czyż nie ta sama lub podobna argumentacja?). Za sytuację w jakiej znalazła się Polska według noty dyplomatycznej przedstawionej przez sowiecką władzę, odpowiadają nieudolni przywódcy. Uznano, że rząd polski nie przejawia oznak życia, uległ rozkładowi, państwo jest wewnętrznie zbankrutowane i zniszczone co w konsekwencji oznacza utratę ważności umów pomiędzy ZSRR a Polską. Ambasador RP Wacław Grzybowski zdecydowanie odmówił przyjęcia tej noty. W tym samym czasie Armia Czerwona rozpoczęła napaść na Polskę. Od godz. 3 do godz. 6 rano jej wojska przekroczyły na całej długości granicę z Polską. Nikt już z oficerów sztabu nie miał wątpliwości co do charakteru wkroczenia sowietów do Rzeczpospolitej. Naczelny Wódz marszałek Edward Rydz-Śmigły w swoim rozkazie, który wydał wieczorem 17 września zauważając siłę natarcia rosyjskiego nakazał ogólne wycofanie w stronę Rumunii i Węgier jednocześnie polecił nie walczyć z bolszewikami, chyba, że w razie natarcia z ich strony. Podstawowym zadaniem była dalsza walka z okupantem niemieckim w obronie polskich miast. Władze polskie wzywając do unikania walki z sowietami nie uznały wkroczenia Armii Czerwonej za powód do wypowiedzenia wojny i nie zerwały stosunków dyplomatycznych z Moskwą. Taka postawa władz wprowadziła zamęt i chaos w organizacji obrony Kresów Wschodnich, tam gdzie istniały jeszcze jakiekolwiek szanse na taką interwencję. W nocy z 17 na 18 września prezydent Ignacy Mościcki wraz z rządem polskim i korpusem dyplomatycznym przekroczył granicę rumuńską, planując przedostanie się do Francji. Razem z nimi terytorium polskie opuścił Naczelny Wódz marszałek Edward Śmigły-Rydz. Mimo rozkazów do starć dochodziło w wielu miejscach. Wkraczającym oddziałom Armii Czerwonej opór stawiały również miasta, wśród których najbardziej zacięty i tragiczny bój stoczyło Grodno. Walki z Wehrmachtem i Armią Czerwoną toczyła dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie”. Z przekazu cywilów czy wojskowych pamiętających jeszcze tamten czas jednoznacznie można wywnioskować, że Armia Czerwona była jeszcze bardziej bestialska w działaniu od wojsk niemieckich.
W wyniku dokonanego rozbioru Polski Związek Sowiecki zagarnął obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln. Liczba ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana. Szacuje się, że poprzez represje w różnych formach – od rozstrzelania, poprzez obozy i wiezienia, zsyłki śmierć poniosło ponad 1 milion osób. Agresja sowiecka była ciosem w plecy dla Rzeczpospolitej Polskiej stłamszonej, zniszczonej i pozostawionej bez żadnej pomocy z zewnątrz. Pogwałcono wiele ustaleń, paktów i umów. Patrząc na te wydarzenia warto zwrócić uwagę na kwestię milczenia i braku działania ze strony państw alianckich mimo posiadanej wiedzy na temat sytuacji wojennej na terenach RP. To boli nas wszystkich mimo upływu lat i patrząc w kontekście bieżących wydarzeń na scenie międzynarodowej (szczególnie w kontekście rosyjsko-ukrainskim) warto zadać sobie pytanie: Czy dziś, 17.09. 2014 roku nie powtórzyłaby się sytuacja sprzed tych 75 lat? Jaka jest trwałość paktów i sojuszów? Czy to nie są martwe twory polityków?
Nie chodzi o budowanie teorii spiskowych, ale o realną i odważną politykę międzynarodową, o zwrócenie uwagi na ważną rolę armii w państwie, której obiekty dziś w naszym kraju w szerokiej skali pilnują firmy ochroniarskie zamiast uzbrojonych żołnierzy. Ktoś powie…drobnostka, lecz to pokazuje pewien stan rzeczy. Wszędzie kalkulacje, cięcie kosztów, pokrycie deficytu. A co z naszym poczuciem bezpieczeństwa i siły? Niech ta dzisiejsza rocznica będzie okazją do refleksji dla nas potomnych. Ludziom odpowiedzialnym za władzę w państwie, dyplomacje i szeroko rozumianą politykę międzynarodową poleciłbym wspomnienie dzisiejszej rocznicy jako przestrogę i motywację do działania w umocnieniu naszej pozycji międzynarodowej w Europie i na innych kontynentach, która nie będzie tylko efektem pijarowych kampanii medialnych, którymi jesteśmy teraz karmieni. Tylko prawda i solidna praca ludzi na różnych szczeblach czyni państwo silnym i może tworzyć poczucie wolności i suwerenności.
Znakomita strona naprawde – duzo sie dowiedziałem