Jak ten czas leci… Już po raz piąty – w życiu dorosłym – nie odśpiewałem Mazurka Dąbrowskiego, nie pokłoniłem się sztandarowi… w szkole. Jest to jednocześnie przedostatni 1 września, w którym mam świadomość rychłego początku zajęć na uczelni akademickiej. Czas płynie nieubłaganie!
Jeszcze w pamięci jest obraz pierwszego tornistra, który został poświęcony 1 września 1998 roku… to już szesnaście lat temu! I pierwsze minuty w szkolnej ławce, w sali nr 18… Po kolei przypominam sobie każdy następny początek roku szkolnego, wzloty i upadki, pierwsze szkolne – jeszcze bardzo dziecięce – zauroczenia… Tak, niewątpliwie to dzień na wspomnienia.
Wspomnienia… 1 września 1939 roku… wojna. Schleswig-Holstein… 4:45… Westerplatte… Prowokacja w Gliwicach… Strzały, jęk ranionych, bombardowania… Zaczęły się. Nie szkolne zajęcia, nie śmiechy dzieci, biegających na przerwach po szkolnym dziedzińcu. Zaczęły się lata hańby rodzaju ludzkiego, miesiące męki, bezmiernych cierpień Polaków…
Oni podjęli się obrony – choć z dwu stron graniczyliśmy z dwoma totalitaryzmami. Związek Sowiecki i hitlerowska III Rzesza… Polacy nadstawiali piersi, dawali popis bohaterstwa – byśmy mogli cieszyć się wolnością…
Sześć lat uciemiężenia na froncie… Potem 44 lata komunizmu… A teraz? Wbija się flagę polską w psie łajno, rozgłasza, że „polskość to nienormalność”… Umniejsza się znaczenie niepodległości… Pozwala się, by obca jurysdykcja decydowała co możemy robić i w jakiej ilości (chociażby połów ryb)… 25 lat od Okrągłego Stołu, 75 lat od wybuchu II Wojny Światowej – a ja mam wrażenie, że polski Orzeł znów ma spętane szpony i podcięte skrzydła!
Komu bije dzwon? Poległym. Wejdźmy dziś do świątyń i podziękujmy Bogu za ich ofiarę, dzięki której możemy funkcjonować w poczuciu bezpieczeństwa i – względnej – wolności.
Komu bije dzwonek? Przyszłości naszego narodu – polskim dzieciom. Oby dzwonek – 1 września – dzwonił zawsze.