„Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.
Mt 3,13-17
„Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Dopiero wtedy, na te słowa, Jan uległ Jezusowi, chcącemu zanurzyć się – tak jak pokutujący Żydzi – w wodach Jordanu. Dlaczego oponował? Ponieważ myślał po ludzku, mimo, że miał Bożą misję do wypełnienia. Niestety, drogi Boże nie są łatwe do pojęcia, nawet dla „największego, zrodzonego z niewiasty”.
Jan Chrzciciel, jako prorok, miał dar rozpoznania Tego, którego głosił i oczekiwał. Przygotował Jemu drogę – ale również cały świat do „drugiego objawienia”. Po trzydziestu latach życia ukrytego, właśnie tym wydarzeniem, otwiera się okres publicznej działalności Chrystusa.
Jaki sens ma, w przypadku Mesjasza, obmycie w rzece? Na pewno odmienny niż u innych ludzi. Jezus nie potrzebował ani absolucji, ani żalu za grzechy, których wyrazem było zanurzenie. On zsolidaryzował się z rodzajem ludzkim, wchodząc do wody, która obmywała brud sumień Żydów tamtych czasów. W ten symboliczny sposób wypełnił słowa proroka Izajasza: „Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści (…) ” (Iz 52,4a).
To wydarzenie było tak doniosłe, że nawet niebo odezwało się głośno – „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. Bóg nie tylko stał się człowiekiem, ale przyjął za nas ciężar zbrodni, których sami nie bylibyśmy w stanie wykupić. Zbrodni, które popełniono przed Jego przyjściem, ale i za te, które dopiero zaistnieją w czasie.
A ja, czy mam świadomość, że mój chrzest święty – zanurza mnie również w oczyszczającym i uświęcającym działaniu misji Jezusa Chrystusa, w Jego zwycięstwie nad mocami ciemności?
Trwając jeszcze w Okresie Bożego Narodzenia (co prawda – niewiele czasu zostało, jutro wchodzimy w liturgiczny okres zwykły) – życzę, by to dzieło, które rozpoczęło się przez Tajemnicę Wcielenia, codziennie wzmacniało się pełnią łaski, niezasłużenie nam danej przez Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa.
Błogosławionego Tygodnia!