Dzisiaj chciałabym zasygnalizować pewien nurtujący mnie problem Może nie jest jakoś specjalnie istotne, ale to pozostawiam do oceny Czytelnikom.
Otóż, trwa Adwent, szerzej znany – niestety – jako „okres przedświąteczny”. W związku z tym w mediach aż huczy od wszelkiego rodzaju akcji typu „mikołajkowy blok reklamowy”, „Szlachetna Paczka” i tym podobne, wywołujących istne pospolite ruszenie wśród obywateli naszego kraju. Nagle każdy przypomina sobie, że oto warto zrobić coś dla innych, zatrzymać się na chwilę, pochylić nad potrzebującym, zauważyć coś więcej, aniżeli tylko czubek własnego nosa.
Nie ma w tym zachowaniu nic złego. Przeciwnie, pokazuje ono, że ludzie potrafią jeszcze zdobyć się na gest solidarności.
W czym więc widzę problem?
Otóż mam wrażenie, że tego typu akcje działają jak swego rodzaju „uspokajacz sumienia”, są jednorazowym zrywem miłosierdzia, którego potem – po upływie okresu świątecznego – niejednokrotnie się nie kontynuuje, czekając do kolejnego grudnia na to, by znów okazać ludzką twarz.
A przecież jednorazowa pomoc nie rozwiązuje problemu, pomaga go tylko jakoś załagodzić, a i to na krótką metę. Wsparcia potrzeba przez cały rok.
Nie musi mieć ono koniecznie wymiaru materialnego – czasem wystarczy zatrzymać się na chwilę, zobaczyć, czy komuś nie potrzeba zwyczajnie naszej obecności.
Zastanawiające kwestie
Dodaj do zakładek Link.