Z wiekiem każdy z nas zaczyna zastanawiać się nad różnymi kwestiami. Myślimy o tym, co będziemy robić jutro, za kilka dni, tygodni – rozmyślamy o swojej przyszłości. Powoli osiągamy tematy dotyczące osób dorosłych, odpowiedzialnych za siebie i swoje życie. Rodzi się pytanie: Czym ta dorosłość jest? Jak ją zdefiniować? Czym się ona przejawia?
Pytań jest wiele, można by tak wymieniać i wymieniać. Często się słyszy słowa – „dorośnij, nie jesteś już dzieckiem”. Przychodzi czas, kiedy etap dziecięcy mija i rodzice odchodzą na bok. A to właśnie my bierzemy odpowiedzialność za swoje dalsze życie.
W Polsce według prawa pełnię praw – wejście w dorosłość – otrzymuje się mając osiemnaście lat. Wtedy to obchodzi się hucznie swoje urodziny, aby zakomunikować światu, że „ja mam już 18 lat”. Wszystko fajnie, masz dowód, „jesteś dorosły”, ale czy na pewno? To wszystko zależy od Ciebie. Dorosłość to nie wiek, dorosłość to odpowiedzialność, wzięcie swoich spraw w swoje ręce. Dorastanie fizyczne nie równa się dorastaniu „psychicznemu”. Bywa, że osoby nie mające 18 lat wypowiadają się, zachowują w sposób bardziej „dorosły” niż ci, którzy według prawa już dorośli są. Są jednak i takie osoby, a dokładniej gimnazjaliści, którzy w 1 klasie w nowej szkole nagle zaczynają palić papierosy, pić alkohol. To dorosłość? Nie, właśnie nie! To jej brak. To zwykłe cwaniactwo i próba bycia fajnym na siłę – wzbudzenia zainteresowania rówieśników. Zachowanie to jednak jest żałosne. Niszczą sobie życie i zdrowie, nie zdając sobie z tego sprawy lub – co gorsza – bagatelizując rady „bardziej dorosłych”.
Czyżby dorosłość była stanem umysłu? Wygląda na to, że tak.
O swojej dorosłości świadczymy swoim ubiorem, zachowaniem oraz wymową. Rzucenie kilka razy nagminnie stosowaną „ku**ą” nie postawi cię w świetle pozytywnym, raczej „przyciemnisz” swą reputację. Wiele sytuacji w życiu zmusza człowieka do podjęcia pewnych kroków, „tu i teraz”. Nie ma czasu na porozmawianie z kimś, kto mógłby doradzić. Życie to sztuka wyborów, a dokonanie prawidłowego i najlepszego dla nas samych jest wykazaniem się właśnie tym, że jestem świadomy, że teraz to ja decyduję o tym co, gdzie i kiedy robię.
Nikt nie będzie nikogo prowadził całe życie pod rękę i zasłaniał ciałem, kiedy coś pójdzie nie tak. Możesz odejść, odwrócić się od problemu – unikać go, ale co to da? Co to zmieni? Problem cały czas będzie. Według ciebie – rozwiązany, ale tak nie jest. Usunięcie zagwostki nie jest jej rozwiązaniem!
Jesteś dorosły? Weź swój krzyż ponownie i postaraj się z nim żyć. Nawet, jeśli twój problem przyprowadzi do ciebie Wielki Piątek, nie trać wiary – przyjdzie i Zmartwychwstanie.