Konstytucja naszego kraju posiada cały rozdział poświęcony, szeroko pojętej, wolności: słowa, wyznania itd. Według prawa – jesteśmy ludźmi wolnymi, odpowiedzialnymi za to wszystko co robimy. Od nas zależy kiedy, gdzie i co mamy wykonać. Mimo to, warto się zastanowić – jak to z tą naszą wolnością jest.
Niby wolny człowiek… jednak nie do końca. Chce się zapytać – jak to? Sprawa jest prosta. Wszystko co robimy, dzieje się według jakichś ogólnie przyjętych norm i zasad. Niektóre z tych rzeczy są objęte prawem spisanym, inne – naturalnym, zwyczajowym. W każdym razie, są unormowane. Nikt się chyba nie zastanawiał, jak jest z tą naszą wolnością. To jesteśmy wolni? Z jednej strony – tak, z drugiej – nie.
Najprostszy przykład jest chyba taki, że możemy chodzić „na wolności”, ale – no właśnie, jest „ale” – musimy przestrzegać szeregu kodeksów. Nikomu nie przeszkadza, że idziemy ulicą, przeszkadzać zacznie w momencie, kiedy zaczniemy robić coś co jest niedozwolone, np. jeśli rozpoczniemy bójkę czy zaczniemy krzyczeć bez powodu. Tutaj nasza wolność może się szybko skończyć za sprawą reakcji ze strony stróżów prawa. O właśnie, stróże prawa. To właśnie ci, dzięki którym nie do końca jesteśmy wolni. Oni są wszędzie tam, gdzie się coś dzieje, jednak nie zawsze dostaje od losu ten, który powinien. Szkoda, ale cóż – takie mamy prawo.
Gdzie jest granica naszej wolności? To pytanie nie posiada raczej jednoznacznej odpowiedzi, jednak można pokusić się o stwierdzenie, że dokładnie tam, gdzie przestajemy zachowywać wszelkie normy. Każdy z nas powinien zastanowić się nad postawionym we wstępie pytaniem, jak to jest. Co nam wolno, czego nie oraz czy nasza wolność jest taka, jak ją na codzień pojmujemy.