Jutrznia za Nienarodzonych. Słyszeliście o tym? Nie? A szkoda.
To jedno z najpiękniejszych nabożeństw, jakie widziałem, w którym uczestniczyłem – i miałem zaszczyt dołożyć moją, małą cegiełkę w jego organizację. Nabożeństwo, którego matrycą była Jutrznia – z Liturgii Godzin.
Niemal dwa dni przygotowań, niesamowici ludzie (warto wspomnieć o samym Pawle Bębenku – który prowadził próby i dyrygował) – a wszystko to, by wyśpiewać dziękczynienie za życie. Nie, nie protestowaliśmy przeciw aborcji (choć Jutrznia to swoisty krzyk o życie). Chwaliliśmy Pana za dar istnienia!
Te kilkadziesiąt godzin w Warszawie mnie zmieniło. Wyleczyło z różnych duchowych przypadłości. Zwieńczeniem rekolekcji (tak, traktuję to nabożeństwo jako genialne rekolekcje) było moje osobiste spotkanie z Bogiem… w konfesjonale. Potrzeba serca.
Co ja będę się rozwodził. Zobaczcie, co się działo!
Niczego sobie 🙂