fot. Jim Forest // flickr.com
Jezus powiedział do swoich uczniów: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.
Łk 12,49-53
Jakże długo nie rozważałem Słowa Pana… Jak długo nie pochylałem się nad tym, co niedzielne Czytanie mówi nam, głęboko ufającym w Majestat Stwórcy…
Dziś Jezus zapowiada niezgodę i niepokój. Czemuż to? Przecież Chrystus to Książę Pokoju! Czyżby było to oznaką niespójności Pana? Skąd więc brak zgody? Czy to hipokryzja, która – niczym w greckich mitach – dotykała zarówno Olimp, jak i śmiertelników? Nic z tych rzeczy!
Niezgoda, ogień, miecz, niepokój – które zapowiada Jezus – są wynikiem tylko i wyłącznie ludzkiej grzeszności. Ludzie, idący konsekwentnie i nieustępliwie za Chrystusem – nigdy nie będą mile widziani. Prawowierność razi, pokój Boga „urąga” ludzkiemu porządkowi. To wszystko budzi gniew, dzielący ludzi…
To od nas zależy, czy staniemy się ofiarami miecza, ognia, podziałów. Jesteśmy wezwani, aby wprowadzać pokój Pana – ewangelizujmy, począwszy od własnych rodzin! W przeciwnym wypadku, sami siebie skażemy na prawą lub lewą stronę na Sądzie Ostatecznym. A to właśnie tego ognia domaga się sprawiedliwość Boga.